wtorek, 29 kwietnia 2014

Pachnidełka Yankee Candle

Wszyscy mają Yankee Candle, mam i ja! <3



O szaleństwie i miłości do tych świeczek i wosków nie trzeba dużo pisać. Yankee mania chwyciła i mnie. Napalona, obczytana o ich uwielbieniu przez inne dziewczny zapragnęłam mieć je i ja. Jak na razie skusiłam się tylko na woski, ponieważ były najłatwiej dostępne, no i najtańsze – w razie gdyby mi nie spasowały... niestety stało się tak – że i ja przepadłam! <3 Jak na razie mam ich sześć, ale to na pewno nie koniec, bo mam wielką ochotę na więcej...

Nie widziałam ich w sklepach stacjonarnych, więc pierwszy zakup zrobiłam w sklepie internetowym – wybór padł na mintishop.pl z którego jestem ogólnie bardzo zadowolona, za profesjonalizm i szybciuteńką realizację. Nie były drogie – około 6, 7 zł za wosk.
Na mintishop.pl kupiłam trzy: Lemon Lavender, Waikiki Melon i kultowy Soft Blanket.
Pachną przecudnie...



Lemon Lavender to piękny zapach lawendy, przeplatający się ze świeżą cytryną. Nie każdy lubi lawendę, natomiast ja na jej punkcie mam ostatnio hopla. Wszystko co lawendowe, zachwyca mnie baardzo ;-) Dlatego podczas zakupów dostaję fioła i wybieram zawsze, jeśli jest, wersję lawendową... płyny do płukania tkanin, mydła, proszki, żele pod prysznic, płyny do kąpania, zapachy, aerozole, balsamy.. wszystko mam lawendowe! ;-)
Waikiki Melon jest niezwykle słodziutki i przyjemny. Zapach melona i pomarańczy poprawi nastrój każdemu ponurakowi. Palę go zazwyczaj gdy pogoda za oknem nas nie rozpieszcza – przynajmniej poprawia mi humor.
Ostatni, Soft Blanket podoba mi się najbardziej. Klasyczny zapach cytrusów i wanilii przepięknie wypełnia aromatem całe pomieszczenie. To ciepły i pobudzający zapach. W sam raz pod ciepły, mięciutki kocyk, tak jak sugeruje nazwa. Patrząc po opiniach i zachwytach dziewcząt na innych blogach, jest chyba najczęściej kupowanym woskiem. Palę go tak namiętnie, że niedługo będę musiała zaopatrzyć się w nowy.

Natomiast trzy kolejne kupiłam w Silesi w Katowicach całkiem przypadkowo – nawet nie wiedziałam, że mają tam stoisko Yankee Candle. Mało w szał nie wpadłam ze szczęścia ;-)
W Silesi nabyłam Lovely Kiku, Lilac Blossoms i Strawberry Buttercream.



Lovely Kiku to zapach chryzantemy połączony z zapachem wanilii i kwitnącej wiśni. Pachnie ładnie, ale potem staję się troszkę duszący. Mój Chłopak stwierdził że pachnie świeżo wypranymi skarpetkami ;-) Ze wszystkich sześciu wosków, ten podoba mi się najmniej.
Lilac Blossoms to połączenie mojej ulubionej lawendy i bzu. Pachnie przepięknie, wiosennie, świeżutko. Aż chcę się wąchać..
Strawberry Buttercream to słodki aromat truskawek w bitej śmietanie. Lubię takie owocowe nuty zapachowe. Zapach jest bardzo przyjemny, słodki ale nie drażniący. Przypomina o lecie i sezonie na truskawki -)

Oh, mam ochotę na więcej. Woski mają takie cudne nazwy, że samo ich czytanie już pobudza mój nos ;-) Przy najbliższej okazji na pewno zaopatrzę się w następne.



Oprócz wosków Yankee mam też trzy zwykłe świeczki z Home&You, które też bardzo lubię i palę równie często. Kupiłam je na wyprzedaży za grosze... Mam trzy wersje zapachowe; białą czekoladę, red berries, no i oczywiście lawendę! ;-) Świeczki są w blaszanych, małych pojemniczkach z pokrywkami, pięknie pachną i długo się palą.

Wszystkie moje pachnidełka mieszkają sobie w wiklinowym koszyczku z ikei i zawsze są pod ręką



Dobrze pachnący zapach potrafi umilić nam dzień, poprawić nastrój, zbudować klimat. Pod warunkiem, że nie jest drażniący dla nosa. Jakie są Wasze ulubione zapachy, a jakie nie bardzo...lubicie umilać sobie wieczory paląc świece?

<3

niedziela, 27 kwietnia 2014

Szał ciał w Rossmannie / -49%

Rossmannowski szał ciał ogarnął chyba nas wszystkie ;) Jako że dzisiaj kończy się pierwszy etap promocji na kolorówkę, postanowiłam pokazać Wam, co i ja kupiłam..
Przypominam, że promocja 22.04.14 - 27.04.14 obowiązywała na wszystkie podkłady, pudry, róże i korektory do twarzy. 
Od jutra, 28.04.14 - 4.05.14 będzie szał na kredki, tusze do rzęs i eyelinery,
a od 5.05.14. - 11.05.14 wariować będziemy na punkcie szminek, kredek do ust i lakierów do paznokci. Wszystko oczywiście -49% !!

Od jutra rusza także szaleństwo w drogeriach Natura.. -40% na całą kolorówkę. Fajnie, bo są tam kosmetyki Catrice i Essence, które bardzo lubię, a będę je mogła kupić za grosze...A mam już wpatrzonych kilka.


Jako, że podkładów mam już dosyć sporo (ciągle szukam ideału, ale mam już kilku ulubieńców) zbyt dużego pola do popisu nie miałam, postanowiłam przetestować coś, co jeszcze w moje ręce nie wpadło. Padło na podkład firmy Manhattan Easy Match Make Up, w najjaśniejszym odcieniu, czyli Soft Porcelain 30. Jako że miałam już parę produktów tej marki i o dziwo bardzo się z nimi polubiłam, pomyślałam, że będzie to dobry wybór. Jak na razie użyłam go parę razy i na razie jestem zadowolona, podkład ładnie stapia się ze skórą, nie tworzy maski, jest nawilżający, ładnie pachnie i jest przyjemny w aplikacji. Na promocji zapłaciłam za niego około 15 zł.
Drugim, który wpadł do koszyka był już oglądany przeze mnie kilka razy podkład marki Astor Mattitude Anti Shine/High Definition. Mam odcień 001. Na promocji kosztował 24 zł. Bardzo byłam ciekawa, jak się sprawdzi. Ma bardzo ładne opakowanie, które wygodnie trzyma się dłoni. Jest to podkład matujący, beztłuszczowy. Jeszcze go nie próbowałam, ale producent obiecuje, że doskonale matuje cerę, redukuje widoczność porów i wygląda naturalnie. No zobaczymy.. Strasznie jestem ciekawa.. 
Kupiłam również korektor Maybelline Affinitone, który bardzo lubię. Jest to moje już kolejne opakowanie. Mam odcień 01 Nude Beige. Korektor jak korektor - służyć ma do maskowania niedoskonałości i zakrywania cieni pod oczami, i pod tym względem sprawuje się super. Jego cena regularna to coś koło 27 zł, na promocji zapłaciłam za niego około 14 zł. Ma fajną kremową konsystencję, nie uczula, nie roluje się, długo się utrzymuje, czegoż chcieć więcej :) 


Z 'sypkich' kosmetyków skusiłam się na puder sypki Soft Mat Loose Powder z Manhattanu, który już kiedyś miałam i z którego byłam bardzo zadowolona. Mam w kolorze Natural 1. Jest bardzo delikatny, nie zatyka, nie zapycha, ładnie wykańcza makijaż, jest megawydajny. Kosztował też coś koło 15 zł. 
Drugi stały bywalec, który gości w mojej kosmetyczce zawsze to prasowany puder Rimmel Stay Matte 001 Transparent. Bardzo dobrze matowi twarz, nie uczula, nie podkreśla suchych skórek, kolor jest idealny dla mojej bladej skóry :) Kupuję go zawsze, gdy nadarzy się promocja. Kosztował jakieś niecałe 14 zł. 
Przechodząc obok szaf Wibo natknęłam się na brązująco - rozjaśniający puder w kulkach Sun Touch Powder. Były dwie wersje różowa i brązowa. Ja mam tą brązową. W pudełku znajduję się 17g mieniących się kuleczek. Ciekawa byłam tego kosmetyku, a że był tani (na promocji zapłaciłam coś koło 7zł ) postanowiłam spróbować. Puder nadaje efekt opalenizny, ale trzeba uważaj bo na pędzel nabiera się go rzeczywiście sporo, więc łatwo przesadzić. Rozświetla skórę i ładnie się stapia z cerą. Niska cena tylko zachęca do zakupu. 


To by było na tyle jeśli chodzi o moje szaleństwa w Rossmannie. Za tuszami raczej szaleć nie będę, mam natomiast jeszcze ochotę na jakiś cień Maybelline Color Tatto, mam już dwa kolory, jestem bardzo zadowolona. Rozejrzę się też za nowymi wiosennymi odcieniami szminek Color Whisper też marki Maybelline.
W Naturze natomiast zaciekawiły mnie nowe rozświetlacze/pudry rozświetlające z Catrice. 

a na co Wy będziecie jeszcze polować? Jakieś nowości, czy raczej uzupełnianie zapasów?

Buziaki <3 

sobota, 26 kwietnia 2014

Ulubione rzęsowe mazidła...

Witajcie,

Oooosz, ile ja czasu zbierałam się za napisanie mojego pierwszego posta... Najarana byłam strasznie, doczekać się nie mogłam, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie.   
      
Z racji tego, że pogoda dzisiaj się nie popisała, stwierdziłam, że już dosyć tych moich wymówek, i czas już zacząć tą moją przygodę z blogosferą, która tak bardzo mnie zachwyciła :-) bo jak nie teraz, to kiedy..?

Dzisiaj w kilku słowach chcę Wam pokazać moje ulubione tusze do rzęs. Tuszy przetestowałam wiele i mam ich dalej dosyć sporo, postanowiłam zrobić więc podsumowanie i wyszło że takich prawdziwych ulubieńców mam tylko parę.
Kiedyś długo wierna byłam Max Factor 2000 Calorie – uważam, że to prawdziwy klasyk. Ulubieńców natomiast przybyło i oto i oni :


Maybelline Tusz One by One

Bardzo, bardzo lubię tusze Maybelline, ponieważ są w przystępnych cenach a poza tym działają cuda :)
Myślę, że tusz ten jest doskonały dla osób które mają krótkie i rzadkie rzęsy ponieważ ładnie im je wydłuży  i pogrubi.
Pierwszy raz kupiłam go pod wpływem Aliny z bloga designyourlife.pl, i jest to już moje jego drugie opakowanie. Jest cudowny, łatwy w aplikacji, bardzo wydajny, pozwala uzyskać efekt pięknego oka. Na pewno będzie stałym mieszkańcem mojej kosmetyczki :)

Plusy:
łatwo dostępny,
świetna silikonowa szczoteczka, która idealnie rozdziela rzęsy,
przyjemna cena, łatwo dostępny
bardzo wydajny,

Minusy:
Nie ma :)

Tak samo zachwycona jestem tuszem The Rocket Volum Express, również marki Maybelline
Cudnie zwiększa objętość, można nim wyczarować niesamowite rzęsy.
Mimo, że szczoteczka wydaje się być kosmicznie duża, to malowanie nim wcale nie jest trudne.

Plusy:
nie skleja i nie kruszy się,
ładnie rozdziela,
łatwo się zmywa,

Minusy:
Nie ma :)

Tusz do rzęs Benefit They're Real!

Do zakupu tego tuszu zbierałam się już bardzo długo. Pod wpływem licznych opisów i zachwaleń na blogach, które czytałam, chciałam mieć go i ja. Przy okazji jakiejś tam promocji w Sephorze drapnęłam go do swojego koszyka. Za zestaw do którego jako gratis dołączona była brązowa miniaturka zapłaciłam 119 zł.

Plusy:
bardzo ładne opakowanie,
ładnie pogrubia i wydłuża,
wyraźnie podnosi rzęsy do góry,
nie skleja rzęs, przyjemnie się nim maluje,

Mimo, że naczytałam się też wielu negatywnych opinii na jego temat, jestem zadowolona z zakupu – jedynym minusem jest niestety cena!


Ulubioną przeze mnie mascarą jest też Loreal Vollume Million Lashes.
Ma piękne, eleganckie opakowanie, które będzie ozdobą każdej kosmetyczki. 

Tusz pięknie pogrubia rzęsy, ma bardzo intensywny kolor.



Plusy:
bardzo mocno pogrubia,
nie rozmazuje się, mimo że nie jest wodoodporny,
nie podrażnia,
ma bardzo ładne opakowanie,
ma też bardzo ładny zapach ;)

Minusy:
w regularnej cenie jest trochę drogi – trzeba polować na promocję.


Na zdjęciu widnieje też jeszcze jeden z moich ulubieńców - Maybelline Pulse Perfection Vibrating Mascara.
Tusz kupiłam w drogerii internetowej - nie pamiętam już jakiej, ale wiem że nie był za drogi. W sprzedaży stacjonarnej niestety nie widziałam go.. ale też nie rozglądałam się za nim zbyt namiętnie ;-)
tusz ma bardzo fajną, wibrującą, silikonową szczoteczkę, która zasilana jest baterią.

Plusy:
bardzo ładnie rozczesuje i podnosi rzęsy,
nie kruszy się i nie rozmazuje,
ma ładny, głęboki czarny kolor,
mała i prosta szczoteczka ( dla niektórych może być to minus )

Minusy:
dla niektórych osób może się wydawać czasochłonny w nakładaniu - poprzez drgania szczoteczki, ale ja nie miałam z tym problemu.




Ciekawa jestem jakie są Wasze ulubione mazidła do rzęs.... A jakich nie lubicie. Może rzęsowe buble doczekają się u mnie też posta..

Uff i jakoś przebrnęłam.. 

Do następnego, pozdrawiam! <3